20.05.2013

Miejsce dla ludzi z pieniędzmi



Zatoka Portmán, Murcja

W szczelnie otoczonej jałowymi wzgórzami zatoce wiał przeszywający do szpiku kości chłodny wiatr. Długo szliśmy brzegiem morza po rozległej, czarnej plaży. Nie tak dawno miejsce to zwano najbardziej toksyczną zatoką Morza Śródziemnego, dziś w górnolotnych mowach patrzących śmiało w przyszłość polityków i deweloperów figuruje jako turystyczny raj, uprzywilejowane miejsce na hiszpańskim Lazurowym Wybrzeżu, luksusowy kurort dla wyselekcjonowanego turysty. 



Nad zatoką Portmán



Na początku naszej ery istniał w cichej zatoce rzymski port. Zwano go Portus Magnus. Z Portus Magnus wysyłano do Rzymu srebro wydobywane przez tysiące niewolników w kopalniach Nowej Kartaginy. Odkryte przez archeologów ruiny okazałej willi na skraju dzisiejszego Portmán zaświadczają o starożytnej historii zatoki. Wielkie zmiany nastąpiły tu jednak dużo, dużo później. 

W wieku XIX znów ruszyły nieczynne od stuleci kopalnie. Nastał czas rewolucji przemysłowej i na jej fali przybył do cichej zatoki Wujaszek Wilk - Tío Lobo. Miguel Zapata Sáez - właściciel kilku odlewni i większości kopalni wokół Kartageny i La Union - otrzymał taki przydomek, gdyż - o czym poświadczają jedni - jako dziecko dzielnie bronił rodzinnych owiec przed atakami wilków, inni twierdzą zaś, że zarobił sobie na miano Wujaszka Wilka za chorą ambicję, brak skrupułów i wyzysk robotników. Zmarł w roku 1918 w eklektycznym pałacu, który wznieść kazał nad zatoką Portmán, w samym w sercu swego kopalnianego imperium. Jego spadkobiercom nie wiodło się już tak dobrze, nastał kryzys, wybuchła wojna domowa. W latach pięćdziesiątych rozczarowani górnictwem opuścili zatokę Portmán, sprzedali swoje udziały w kopalniach i zaczęli nowe inwestycje na piaszczystej mierzeji La Manga, wznosząc miasto wielopiętrowych apartamentowców dla setek tysięcy urlopowiczów. 

Francuska firma Peñarroya S.A., która nabyła od wnuków Wujaszka Wilka całość udziałów w kopalniach, przystąpiła do modernizacji przedsiębiorstwa. W zatoce Portmán powstała płucznia “Roberto”. O niej dyrektorzy Peñarroya z dumą mówili: “największa na świecie”. Gigant “Roberto” codziennie wypluwał do morza tysiące ton pokopalnianych odpadów. Od czasu do czasu ekologicznie wrażliwsi działacze społeczni i politycy podnosili larum, zatem kierownictwo kopalni, bijąc się w piersi, składało obiecnice poprawy. W latach osiemdziesiątych zaczęły wyczerpywać się tutejsze złoża rud metali, wydobycie stawało się coraz mniej rentowne, aktywiści z Greenpeace coraz bardziej radykalni i nachalni, syndykaty coraz bardziej kłótliwe. W roku 1988 firma Peñarroya uciekła z Portmán, za bezcen sprzedając ziemię, maszyny i budynki innej, świeżutko zarejestrowanej firmie - Portmán Golf.

Zapewniali nowi właściciele kopalni, że przez sześć następnych lat zachowają wszystkie miejsca pracy. Obiecały władze regionu, że ułatwią nowym właścicielom realizację ich śmiałego projektu inwestycyjnego: budowy nad zatoką Portmán turystycznego kurortu. W marcu 1990 uroczyście, z udziałej regionalnych osobistości, zamknięto płucznię “Roberto”. Górnicy strajkowali. Jeździli do Brukseli, by wzruszyć eurodeputowanych. Na darmo. W roku 1991 wylądowali na bruku. 

Projekt turystycznego kompleksu był w toku. Wkrótce w malutkiej zatoce powstać miało wiele pięciogwiazdkowych hoteli, dziesiątki tysięcy apartamentów na lato, dwa pola golfowe oraz pokaźny port jachtowy. Przyszły betonowy moloch piąłby się po zboczach, na których nie można budować, gdyż stanowią one kraniec Parku Naturalnego Calblanque. Władze regionu, pomne złożonych przedsiębiorcom obietnic, dokładały starań, by ruszyć mogło wielkie dzieło deweloperów, jednak w Madrycie ciągle odrzucano petycje, projekty i regionalne ustawy o przekwalifikowaniu zachodniego skrawka chronionego obszaru. Politycy z Murcji jeździli po pomoc do Brukseli. Na darmo.

Dziś rosną na toksycznych hałdach rośliny posadzone z europejskiego funduszu FEDER i wielka, błękitna tablica informuje o prowadzonym przez naukowców ekperymentalnym planie oczyszczania zatoki. Między barakami nad biedną przystanią biegają dzieciaki. Wędkarze łowią ryby. Na czarnej plaży, utworzonej wbrew pozorom nie z piasku, lecz z pokopalnianych odpadów, opalają się spragnieni słońca plażowice. Odważni zanurzają się w morzu. Sielankowy pejżaż uzupełniają szare, dziwnie nagie wzgórza, na których piętrzą się ruiny pofabrycznych zabudowań. 

Pod koniec roku 2012 regionalne i krajowe dzienniki podały, że zgodnie z zapewnieniami hiszpańskiego rządu jesienią roku 2013 rozpocznie się pierwsza faza programu oczyszczania zatoki, że porwa cztery lata i kosztować będzie 65 milionów euro. W kwietniu tego roku doniosła prasa, że władze Murcji przystąpiły właśnie do realizacji projektu budowy nowego portu rybackiego i przystani dla jachtów. Wśród szarych domów Portmán nieśmiało bieleją niskie szeregowce, konstruowane przez związaną z Portmán Golf - Inmobiliaria Grupo Union. Na stronie internetowej dewelopera oferuje się chętnym na spędzanie wakacji w Portmán wygodne, dwupokojowe mieszkania z garażem. Burmistrz miasta La Union, na którego administracyjnym obszarze leży Portmán, docenił działalność właściciela firm Portmán Golf i Grupo Union, i za jego zaangażowanie  “w obronę kultury i flamenco w La Union” przyznał mu w roku 2011 lokalne wyróżnienie: “Górniczy Kamień”. 

Oczyszczenie i urbanizacja zatoki oraz budowa przy planowanym resorcie turystycznym wielkiego portu przeładunkowego stanowią dziś - jak zapewniają murcyjskie władze: “regionalne projekty strategiczne”. I opowiadając o przyszłym Portmán mówią pewnie, bez zażenowania: luksus i dobrobyt. 



Na plaży w Portmán




W niedzielne przedpołudnie
wędkując w Portmán
POST SCRIPTUM 


Portmán leży na południowo-wschodnim krańcu Hiszpanii: 17 km od Kartageny i  60 km od Murcji. Jeśli chcesz dotrzeć tam samochodem, sprawdź trasę na internetowej mapie samochodowej, np. www.guiarepsol.es lub www.viamichelin.es. Droga z La Unión do Portmán jest kręta, wąska i dziurawa, wijąc się po zboczach szarych wzgórz, należących do zamkniętych od ponad dwudziestu lat kopalni rud metali.  




Przystań w Portmán: między morzem a rekultywowanymi hałdami



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz